Warto przypomnieć, że jeszcze pięć lat temu inflacja w Polsce wynosiła okrągłe zero. To niewyobrażalne, że minęło tak niewiele czasu, a my nagle borykamy się z dwucyfrową inflacją, która w dodatku stale rośnie. Nie chodzi już nawet o to, że tracą kredytobiorcy, ale też o tych, którzy zwyczajnie, zamiast się zadłużać, ciułali i zbierali, często kosztem wielu wyrzeczeń, by dorobić się, choć kilku złotych oszczędności na koncie.
Zbierać dalej? Pozbyć się pieniędzy? Panie premierze, jak żyć?
Dylematy są normalne
Tak, to zrozumiałe, że człowiek jest załamany i zastanawia się, czy jest jakikolwiek sens odkładać chociaż złotówkę, gdy wie się, że każda z nich jest prawie automatycznie warta o dziesięć procent mniej, a ponoć w wakacje ma być jeszcze gorzej.
Myślimy sobie nie tylko, po co, to wszystko, ale też natychmiast zastanawiamy się, czy przypadkiem nie warto kupić samochodu, czy pralki, bo i tak za moment będą droższe, a nas wcześniej czy później czeka wymiana. Chcemy uciekać z pieniądzem, bo wydaje się nam, że w żaden sposób nie jesteśmy w stanie ochronić oszczędności.
To błąd
Sporym błędem jest wymienienie naszych oszczędności na rzeczy, w tym okresie, gdy inflacja szaleje i nie chodzi absolutnie o to, że w ten sposób tylko ją nakręcamy. W końcu, jeśli nie martwi to rządu, ciężko, żebyśmy to my czuli się zobowiązani do walki z systemem. Chodzi tu o nasz spokój i bezpieczeństwo, bo owszem, przybędzie nam rzeczy, ale ubędzie gotówki, a więc stracimy płynność, a na to nie możemy sobie pozwolić.
W końcu, jeśli będzie jeszcze drożej, nie wystarczy nam na rachunku czy jedzenie, a jeśli jeszcze coś niespodziewanego nam się wydarzy, np. choroba czy utrata pracy, okaże się, że musimy sięgnąć po kredyt, który jest w tej chwili bardzo, bardzo drogi.
Miejmy z tyłu głowy informację, że za moment nasze karty kredytowe będą oprocentowane na ponad 20%. Strach pomyśleć, co wydarzy się z oprocentowaniem chwilówek.
Zmuś pieniądze do pracy
Oczywiście, wyprzedzenie inflacji, jeśli myślimy wyłącznie o bezpiecznych produktach finansowych, jest trudne, ale to nie znaczy, że nie warto chociaż podejmować prób. Banki już widzą, że uciekamy z pieniędzmi i oferują coraz lepsze oprocentowanie.
Niegłupim pomysłem mogą być też obligacje skarbowe, które dają spokój i niezły dochód, szczególnie gdy wybierzemy te antyinflacyjne lub oparte o WIBOR. Dla tych, którzy mają czas i niekoniecznie ufają systemom państwowym, rozsądna wydaje się inwestycja w złoto.
Z kolei wybór walut, oczywiście tych stabilnych: dolara: euro czy franka pozwala na zaparkowanie oszczędności w bezpiecznej przystani.
Nie poddawaj się
Stopy procentowe wciąż rosną i choć efekt tego wzrostu to na razie tylko stres dla kredytobiorców, nie zapominajmy, że za jakiś rok dwa, powinien przynieść rezultat. Nie stanie się to z dnia na dzień, bo zwyczajnie, prezes przespał stosowny moment na podwyżki, ale z czasem sytuacja się stabilizuje. Dlatego podstawa to systematyczne oszczędzanie, bo poddanie się nic nam nie da, a wręcz przeciwnie, może wpędzić nas w ogromne kłopoty.
Oszczędzaj, choć to niełatwe
Tak, w chwili, gdy wszystko drożeje, nie jest łatwo oszczędzać. Potrzebny jest stały przegląd rachunków i monitorowanie wszystkich wydatków, po to by budżet nam się dopinał. Nie można sobie pozwolić na wysoki czy ekstrawagancje, a dbać o to, by jak najszczelniej łatać dziury w budżecie i systematycznie wpłacać pieniądze na konto oszczędnościowe. Niech to będzie tylko 10% wynagrodzenia, ale faktycznie systematycznie odkładane, zaraz po tym, gdy pensja wpłynie na nasze konto.